Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak hreczuszek. Cała postać jego jasno i wyraziście odznaczała się na białym śniegu.
— Widzisz go, bratan Piotrowicz, jak się przystroił! — rzucił uwagę jeden z aresztantów, przedrzeźniając wymowę chłopską. — Rzecz godna uwagi, że aresztanci w ogóle nieco z wysoka spoglądali na chłopów, pomimo, iż przynajmniej połowa ich z ludu wiejskiego pochodziła.
— Ten z tyłu, dziatki, chodzi, jakby rzepę sadził.
— To ciężkogłów, ma dużo pieniędzy — zauważył trzeci.
Zaśmiali się wszyscy, ale trochę leniwie, jakby od niechcenia. Tymczasem podeszła „kałasznica“, dzielna i rezolutna kobiecinka.
Wzięto u niej kołaczy za otrzymanych pięć kopiejek jałmużny i podzielono na równe części.
Młody parobek, który kupczył w ostrogu kołaczami, zabrał dwa dziesiątki i zaczął się mocno spierać, chcąc wytargować trzy zamiast dwóch kołaczy, jak to bywało w zwykłym porządku. Ale kałasznica nie zgadzała się.
— No, a tamtego nie dasz?
— A czego ci jeszcze?
— Tego, czego myszy nie jedzą.
— A bodaj cię choroba powaliła! — krzyknęła kobieta i zaśmiała się.