Strona:PL Dostojewski - Wspomnienia z martwego domu.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nawet, kiedy to się stało. Zaczął prać moją bieliznę. Za kazarmami urządzoną była wielka jama do zlewania pomyj; nad tą jamą w kamiennych korytach prano aresztancką bieliznę. Prócz tego Suszyłow wynajdował tysiące rozmaitych obowiązków, ażeby tylko zrobić mi przysługę: nastawiał mój czajnik, biegał z różnemi poleceniami, odszukiwał coś dla mnie, nosił moją kurtę do naprawy, smarował mi buty cztery razy na miesiąc; wszystko robił gorliwie, z zakłopotaniem, jak gdyby Bóg wie jakie obowiązki ciężyły na nim, jednem słowem zupełnie związał swoje losy z moimi i wziął wszystkie sprawy moje na siebie. Nie mówił nigdy naprzykład: „macie tyle tu koszul, wasza kurtka podarta i t. p.“, ale zawsze: „mamy teraz tyle a tyle koszul, nasza kurtka podarta“. Patrzył mi ciągle w oczy i zdawało się, że widział w tem główne zadanie swego życia. Rzemiosła, albo jak mówią aresztanci „rękomiosła“ nie miał żadnego, i zdaje się, że jedyny dochód miał odemnie. Płaciłem mu, ile mogłem, to jest groszami, i on zawsze był zadowolony. Nie mógł on niesłużyć komukolwiek i zdawało się, że wybrał mnie dlatego, że byłem uprzejmiejszy od innych i uczciwszy w wynagradzaniu. Był on jednym z tych, którzy nigdy nie mogli przyjść do pieniędzy i losu swojego polepszyć, i którzy najmowali się do czuwania przy majdanach, stali całemi nocami w sieniach na mrozie, przysłuchując się