Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak....
— No, nie zabito go znów tak bardzo, zapewnim cię, — ciągnęła młoda dziewczwna... — wyjeżdżałyśmy po południu powozem z babką... spotkałyśmy go... jechał konno, ukłonił nam się w przejeździć....
— A! — szepnęła Dianna.
— Czy ty go znasz, tego pana Jerzego Herbert?...
— Cokolwiek... bywał u mego ojca dawniej... teraz, już nie bywa....
— To tak jak tutaj... na skutek głupiej jakiejś rozprawy z moim dziadkiem... a szkoda, bo to był wyborny tancerz.... Nieprawdaż?... — spytała żywo Dianna.
Estera poczęła śmiać się śmiechem dziecka, świeżym i dźwięcznym.
— No, — zawołała po chwili, — teraz rozumiem już....
— Co rozumiesz?... — spytała panna de Preslas z mimowolnem pomięszaniem.
— Zrobiło ci się nagle niedobrze, skoroś się dowiedziała, że panu Herbertowi zagrażało niebezpieczeństwo, a teraz kiedy wiesz, że nic mu się nie stało, ot powracają ci już na twarz rumieńce, jakby je kto nakładał na policzki pastelą... Zdaje mi się, że to dość wyraźne....
— Cóż ty więc przypuszczasz?... — wybąknęła Dianna, której twarz oblał gorący rumieniec.
— Ależ po prostu to, że raczysz zajmować się nieco panem Herbert.... Nic w tem przecież nie ma złego....
— Estero!!...
— Co kochana moja?...
— Tyś szalona!!...
— O, ani troszeczkę!! — odpowiedziała młoda dziewczyna, której, twarz niezbyt ładna ale wymowna bardzo, przybrała wyraz pewności niesłychanie zabawny. — Byłam w klasztorze, droga moja, znam przewybornie świat i serce ludzkie!!... Kiedy duże mówiły między sobą, ja zawsze słuchałam... to mi dało doświadczenie!... Nie sposób mi dziś mylić się!! Wierzaj mi, Dianno, serce twoje przemawia za panem Herbert.
Żywy inkarnat policzków pięknej Prowansalki zamienił się w purpurę gorejącą, która zalała twarz jej aż po skronie.
— Estero... droga Estero... — rzekła niemal błagalnym tonem — twoje przypuszczenia istotnie są bezsensowne.... Zaklinam cię, dajmy temu pokój....
— Dajmy pokój skoro chcesz, — odparła panna de Fresnaye, — pojmujesz przecie, że za nic w świecie nie chciałabym sprawić ci najmniejszej przykrości... niemniej przeto pozostaję przekonaną o prawdziwości moich domysłów,.....
Następnie kiedy twarz Dianny przybierać poczęła wyraz wielkiego niezadowolnienia, Estera zmieniła przedmiot rozmowy.
— Czy ci już teraz zupełnie dobrze?... — spytała.
— Zupełnie, oprócz niejakiej trudności w oddychaniu.
— Słuchaj, ja ci zarzucę szal na ramiona i otworzę okno.... Czy chcesz?...
— Dobrze.... Zdaje mi się, że świeże powietrze powróci mi w zupełności siły....
— No... to i już... Teraz staraj się jak najprędzej przyjść do siebie, bo słyszę już muzykę. Tańczą bez nas, a to rzecz wielce smutna....
I panna de la Fresnaye poczęła wybijać niecierpliwą nóżką takt po dywanie.
— Czy chcesz mi zrobić wielką przyjemność?... — ozwała się Dianna.
— Alboż się o to pytać należy?...
— A więc nie trać rozpoczynającego się kontredansa... i idź coprędzej....
— Jakto!... bez ciebie?...
— Tak, bezemnie.
— A! bardzo proszę! nigdy!...
— Ja cię tak proszę.... Gdybym za prędko znalazła się pośród spiekoty salonów, czuję, że znowu zasłabłabym.... Pozostaw mnie tu przeto w twym pokoju na pół godziny, a potem przyjdź po mnie....
— Chcesz tego koniecznie?... — wymówiła młoda dziewczyna, którą myśl o nowym kontredansie bez niej przetańczonym piekła jak rozżarzone węgle — Powtarzam ci, tem mi sprawisz istotną przyjemność.
— A więc niechże i tak będzie... odchodzę, ale odchodzę przeciw mej własnej woli....
— Nie mów nic mojej mamie, że tu jestem....
— Bądź spokojna.
— I powróć tu za pól godziny.... Ja przyjdę już zupełnie do siebie i zejdziemy razem na salony....
— Zgoda, niech i tak będzie....
Estera uścisnęła swą przyjaciółkę i wybiegła spiesznie na korytarz, pomrukując półgłosem melodyjkę szalonego walca.
Dianna pozostawszy sama przystąpiła do roztwartego okna, potem wychyliła się i wzniósłszy oczy od ziemi otulonej w nocną pomrokę do niebios połyskujących miryadami gwiazd, poczęła myśleć....
O czemże myślała?...
Czyliż trudno to odgadnąć?... Nie zdaje nam się. Myślała o dziwacznej i niewytłómaczonej rewelacji tak niespodzianie uczynionej^ tajemnicy własnego jej serca... myślala o tem uczuciu nieznanem jej dotąd, które w przeciągu chwil kilku zrodziło się i wzrastało....
Przedewszystkiem zadziwiało ją to zjawisko!.