Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jakże bym nie miał ciągle myśleć o mojej protektorce!
— Nie mów tego... wyraz protektorka nie podoba mi się... Myśl o swojej przyjaciółce...
— Myśleć będę ciągle o swej przyjaciółce — powtórzył Prosper ulegle.
— A tak, to co innego!... a teraz dowidzenia, mój przyjacielu! dowidzenia! do jutra.
Julia odprowadziła młodzieńca aż do schodów i kiedy poza nim zamknęła drzwi, prowadzące do sieni, skierowała się powoli do pokoju męża.
Przez kilka sekund komiwojażer musiał się oprzeć o poręcz schodów. Chwiał się, jak gdyby doznawał zawrotu głowy.
— O! co to za kobieta! — wyszeptał — co za kobieta ta Garbuska... Ja jej się boję!... ale ona to dla mnie majątek.
I oprzytomniawszy, młodzieniec zeszedł ze schodów i znalazł się na ulicy.
Na dworze noc zapadła.
Prosper udał się na ulicę Ferronerie i wszedł do kawiarni w swym hotelu.
Józef Włosko siedział przy stoliku sam, palił papierosy i popijał piwo z kufla.
Komiwojażer usiadł przy nim.
— I cóż... Dlaczego tak jesteś wzruszony?
— O! jest z czego.
— Czy cię spotkał jaki przypadek?
— Żaden... Patrz.
I Prosper, wyjmując bilet tysiącfrankowy, otrzymany od Julii Tordier, rozłożył go na stole.
I opowiedział koledze, co się stało z nim u Tordierów.
Młodzieńcy przepędzili cały wieczór razem i rozłączyli się dopiero wtedy, gdy Włosko udał się do swej pracy na targu, a Prosper do „Hotelu Niewiniątek“.