Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/686

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Jednocześnie Julia Tordier wyszła ze swego mieszkania, udając się do notariusza.
Przyjął ją starszy dependent.
— Pański pryncypał wezwał mnie, abym stawiła się w jego kancelarii — rzekła mu. — Czy mamy jaki rachunek do uregulowania?
— Nie, droga pani, wszystkie jej rachunki są w porządku.
— Zatem, o cóż to idzie?
— O sprawę testamentową, w której pryncypał mój tylko będzie mógł panią objaśnić.
W niedługą chwilę wprowadzono Garbuskę do kancelarii notariusza.
— Przepraszam panią — przemówił tenże — iż byłaś zmuszona czekać, lecz idę prosto do celu... otóż naznaczyłem spotkanie na godzinę czwartą w sprawie, która i pani dotyczy. Zięć pani nie żyje, przykry wypadek, lecz musimy pogodzić się z losem... nie pomogą łzy. Zbłądziła pani ogromnie, sprzedając symulacyjnie zięciowi cały swój majątek.
— Zapomina pan, że były przedsięwzięte ostrożności. Testamentem mego zięcia wszystko do mnie powraca.
— Hm. Tak się pani zdaje?
— Jakto, panie? Testament ten pisany był po moim dyktowaniu.
— Czy pani zachowała w pamięci jego datę?
— Niezbyt dokładnie, wiem tylko, że podpisany był w ostatnich dniach czerwca.
— Data jest 21 czerwca. Hm! — chrząknął notariusz, jak gdyby chciał dobyć czystego głosu. Na nieszczęście, z sukcesji tej zmuszony będę komu innemu zdawać rachunek.
Garbuska pobladła.
— Komu innemu! — krzyknęła.