Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/675

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Joanna zbladła śmiertelnie, nogi się pod nią zachwiały.
— To fałsz! — zawołała oburzona. — Kłamstwo nikczemne!...
— Wszystko — przeciwko niej świadczy. Uciekła i niewiadomo gdzie się znajduje.
— I to kłamstwo!... na dowód, czytaj pan...
I podała sędziemu list.
Ten po przeczytaniu go, skwapliwie rzekł:
— Obwinia ją opinia publiczna. W ciągu dnia, w którym umarł Prosper, kupowała zapałki, i znaleziono ślady napoju zatrutego fosforem...
— A kto temu zaprzeczy, że będąc tak nieszczęśliwą nie przygotowała dla siebie tego napoju?
— List jej zatrzymuję przy sobie. Idź, moje dziecko, po pana Józefa Włoskę.

XVII.

Wysłuchawszy Joanny, Józef Włosko zbladł i zapytał:
— Powiedziałaś moje nazwisko?
— Musiałam, usiłując dowieść niewinności Heleny.
— Ah! nieszczęsna! — wyszeptał, oburącz, chwytając się za głowę.
— Boże, coś pan zrobił takiego, — zapytała wystraszona. — Czemu tak rozpaczasz?
— To nic, to nic — odparł młody człowiek, siląc się na zapanowanie nad swoją trwogą.
— Miałeżbyś odmówić przyjścia z pomocą Helenie Tordier?
Włosko, mocno wzburzony, chodził po pokoju.
— Nie, nie! — mówił sam do siebie — nie mogę zezwolić, aby na tej istocie niewinnej ciążył taki zarzut nikczemny!... Jeszcze jedna sprawka tej potwornej kobiety.