Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/647

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XIII.

Nic na świecie nie mogło być równie przejmującego nad to oczekiwanie.
Helena, drżąca i blada ze wzruszenia, zmuszona była, aby nie upaść, wesprzeć się na pani de Roncerny i Marcie, dodających jej odwagi życzliwymi słowami.
Doktór uchylił brzeg firanki od łóżka i krótką chwilę badał wzrokiem chorego.
— Jeszcze nie... — rzekł. — Lecz chwila się zbliża.
Następnie zasłonę rozsunął na obie strony i światło w całej pełni padło na twarz Lucjana.
Helena, ujrzawszy oblicze to blade, wychudzone, zmienione do niepoznania, które dziś więcej jeszcze było jej drogie, wydała okrzyk przestrachu i przysłoniła oczy rękoma, jak gdyby chcąc uchronić się od wizji przerażającej...
— Boże mój, Boże! — mówiła, tłumiąc łkania, pierś jej rozdzierające — i to dla mnie on tyle przecierpiał!
— Bądź mężną, dziecię kochane, — ostrzegał doktór — pomyśl, że ocalenie jego od ciebie zależy. On lada chwila może otworzyć oczy, usiłuj więc nadać swej twarzy wyraz spokojny i uśmiechnięty.
Mówiąc to, poprowadził złamaną wzruszeniem Helenę do samego łóżka chorego.
Lucjan poruszył się, Heleną wtrząsnął potężny dreszcz.