Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/614

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ona jego żona, jak i moja... Założę się, że nie wie nawet gdzie jest jej pokój sypialny!
— Trzymam zakład!
Prosper palnął w stół pięścią, aż butelki zabrzęczały.
— Co mu się stało? — zapytał któryś.
— Sprzykrzyło mi się słuchać o mojej żonie — odparł Prosper wściekły. — Niech ona będzie lub nie, moją żoną, wam nic do tego, rozumiecie?
— Przyznał się, przyznał! — krzyknęli chórem.
— Nasz przyjaciel nie śmie przerywać snu niewinności!
— Dosyć! do wszystkich diabłów! — krzyknął Rivet, trzasnąwszy szklanką w stół.
— Z pewnością, że dosyć! — odparł ten, co najpierw zaczął. — Zrozumiałeś nareszcie, że za długo jak pies warujesz pod drzwiami pani Rivet, twojej prawej małżonki i postanowiłeś.
— Postanowiłem i dotrzymam — odparł Prosper — jutro nie będziecie ze mnie żartować.
— Wolno... wolno... trzeba jeszcze pozwolenia mamy dobrodziejki.
— Pierwszemu, który wspomni mi jeszcze o matce, łeb butelką rozwalę — zawył Prosper. — Cicho zatem... a jutro pokażę wam, co umiem.
To rzekłszy, nałożył kapelusz, wziął laskę i wyszedł.
— Mają rację wyśmiewać się — mówił do siebie idąc do stacji. — Jestem głupcem; mam własną żonę, zaślubioną przed merem i w kościele i ładną do tego żonkę, a muszę cicho być, jak mi mówią, że nie jestem jej mężem... Powiada, że się zabije... co znowu? alboż kobiety zabijają się o taką bagatelę Zobaczymy!... A tę starą diablicę, co tak strzeże, nauczę moresu, albo...
I, dla dokończenia zdania, świsnął laską.
Wsiadł po tym na kolej, przeleciał szybko przestrzeń