Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/601

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A! — zawyła Julia, blada z bólu i złości — przeklęty ptaku, nie pociągniesz długo — już ja ci zapłacę! To twoja wina, idjotko, że wyjmujesz ją z klatki! Wynoś się stąd precz!..
Helena zabrała papugę z klatką i poszła do siebie.


V.

Józef Włosko siedział w swoim gabinecie i czytał artykuł o burzy, wydrukowany już; wtem ktoś do drzwi zapukał.
— Proszę wejść! — rzekł, nie ruszając się z miejsca.
Wszedł Tristan.
Nędznik, niezmieszany wcale, odezwał się: To ja proszę pana... przyszedłem...
— Byłem pewny że się stawisz... Do pozawczorajszej nocy nie znałem cię wcale... Myślałem, żeś pijak, nicpoń, lecz nie przypuszczałem, że pijaństwo zawiedzie cię do najohydniejszej zbrodni!.. Zamordować młodą dziewczynę za kilka biletów bankowych!.. Nie godzien jesteś żyć na tym świecie.
— Bardzo mi żal tego... — mruczał Tristan.
— A po pierwszym kieliszku absyntu zaczniesz na nowo.
— Przysięgam, że się to nie powtórzy... wyrzeknę się pijaństwa...
— Kto pił, to pić będzie zawsze... Nie wierzę twoim obietnicom... Zresztą, mało mnie to obchodzi... Tem gorzej dla ciebie, jeżeli skończysz na placu Roquette.
— Dowiodę panu — rzekł Tristan — że to ostatni raz było... a najlepszy dowód, że przyszedłem rano, zamiast przyjść wieczorem...