Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/577

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wtedy, podniósłszy oczy, ujrzała Joannę i rzuciwszy się wstecz, skryła się w bocznej ulicy.
Joanna przeszła mimo, nie widząc jej.
Pod Garbuską zadygotały nogi, pot kroplisty wystąpił jej na skroni.
— Ona zna Włosko! — mówiła do siebie z przerażeniem i wściekłością. — On mnie oszukiwał... okłamywał.. on wie, że to moja córka i jej piosenkę śpiewa, skoro od niego wychodzi!.. Co oni spiskują przeciw mnie, bo ani chybi, że się sprzysięgli... Tem gorzej dla nich. Jeżeli przyczepią się do mnie, oddam im za swoje!... Jeżeli mnie zgubią, tak zrobię, że i cni przepadną!..
Stanęła i namyślała się.
— Teraz kiedy wiem, że on jest sprzymierzeńcem Joanny, byłoby nie w porę mieć z nim rozmowę, mogłabym wyrwać się niepotrzebnie z moimi zamiarami... A tak, bądź co bądź, może myśleć, że mu wierzę i nie będzie mógł mnie podejrzewać...
Działać będę szybko! Zanim go zobaczę... Najprzód Joanna!... Potem on, jeżeli będzie tego potrzeba!.. Słusznie przewidywałam, że stąd grozi mi niebezpieczeństwo, lecz, znając je, patrząc mu w oczy, będę silniejszą... Powrócę do Tristana... On się wszystkiego podejmie, byle mu zapłacić, a na to dość jeszcze jestem bogata.
I zawróciła do szynku, gdzie kazała Tristanowi czekać na siebie.
Przez szyby sklepowe ujrzała go, stojącego przed kontuarem, zahypnotyzowanego kieliszkiem zielonawego płynu, trzymanego w ręku.
Lekko zapukała w szybę.
Tristan usłyszał odrazu, obrócił się i na czarnym tle ulicy poznał niekształtną sylwetkę Garbuski.
Wychylił ostatni kieliszek, zapłacił i podążył do oczekującej go w cieniu Julii Tordier.