Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/570

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ojca pani i jej samej, łatwo mi nie poszło; nareszcie usiłowania moje uwieńczyły się skutkiem, i dowiedziała się pani, dlaczego tyle mi na tym zależało.
Joanna, nie wątpiąc ani na chwilę w prawdę słów jego, cała wzruszona wyciągnęła do niego rękę, mówiąc:
— Dzięki ci, panie, za dobroć twoją, z całej duszy wdzięczna ci jestem.
Po chwili milczenia, dodała:
— Gdy pan odwiedzał mojego ojca, czy... czy mówił co o mojej matce?
— Nic, zupełnie.
— Więc pan nie zna jej nazwiska?
— Nie, pani.
— Jakaż to niepojęta tajemnica osłania moje urodzenie!...
— Nie staraj się przeniknąć jej, jeżeli ojciec zataił to imię, może dlatego, że znając je, przeklinać by pani je musiała.
— Wie pan, co mi przychodzi do głowy? Oto że ona musiała być złą istotą, która popchnęła go do zbrodni i że przez nią został skazany.
— Za to zaręczyć nie mogę.
— O! panie, jeżeli ja się nie mylę, a podobna kobieta jest rzeczywiście moją matką, być może, iż powinnam ją kochać, lecz, niech mi Bóg przebaczy, jeżeli tak jest! mogę ją tylko nienawidzieć, gardzić nią...

XXXIII.

— Pani, czemu zachmurzać dzisiejszą twoją radość... przestańmy myśleć o tej kobiecie, a powróćmy do twego ojca, którego wkrótce ujrzysz i jeżeli będziesz chciała, nie odstąpisz go więcej...