Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/467

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Złodziejka!... Złodziejka!...
Odźwierny poszedł ją nakarmić a potem zamknął mieszkanie i zabrał klucze.
Elegancka kareta zatrzymała się przed domem; odźwierny, który otworzył drzwiczki, pomógł wysiąść pani i pannie de Roncerny.
— Niech panie raczą wejść do mojej izby, zaraz zacznie się ceremonia pogrzebu.
Hrabina z córką poszły za odźwiernym, Joanna przysunęła się do nich.
— Czy pan de Beuil otrzymał uwolnienie pana Lucjana? — zapytało dziewczę z obawą.
— Trudno mu bardzo było, jednak otrzymał uwolnienie za parę dni Lucjana za kaucję; — odrzekła hrabina.
— Niestety, nie pójdzie... sędzia nie chce nawet, aby się teraz o tym dowiedział.
— Biedny pan Lucjan myśli, że jego matka żyje, mój Boże! co będzie, jak się prawdy dowie!...
— Helena nie mniej godną jest pożałowania — odezwała się Marta.
— Nie widziałam się z nią, proszę pani, lecz wiem, że cierpi ponad siły. Pani Tordier znalazła sposób przyśpieszenia małżeństwa jej z panem Prosperem Rivet; za sześć dni ślub ma się odbyć.
— O, biedna, biedna, Helena!
— Czy myślisz, Joasiu, — zapytała hrabina — że matka pozwoli jej przyść na pogrzeb ciotki?
— Sądzę, że nie pozwoli, za mało ma na to serca, a wreszcie lepiej, żeby nie była, biedne dziecko i tak się napłacze...
Kilka osób weszło w tej chwili, mówiąc: otóż przyjechała właścicielka domu...
— Za parę dni!... więc pan Lucjan nie pójdzie za trumną matki?