Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/428

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wasza bladość i przerażenie całkiem nas upewnia... Tak, panna Tordier jest tu...
— Nie, proszę pana!
— Czy może pan zaprzeczyć, że ściągnął ją pan do swego domu, gdzie noc przepędziła?
— Przeczę temu formalnie!...
— Wie pan, że panna Tordier wychodzi za mąż?
— Wiem, że matka chce ją zmusić do małżeństwa...
— Wie pan, jak się nazywa młody człowiek, przyjęty przez panią Tordier?
— Wiem, proszę pana.
— Nie zaprzeczy pan, że wyzwał go pan na pojedynek?
— O, temu nie przeczę... Uważam Helenę jak moją żonę. Ojciec jej zaręczył nas i nie mogę znieść myśli, aby ją oddano człowiekowi nienawistnemu...
— I to pana popchnęło do zbrodni?
— Mnie, do zbrodni!...
— Przez prawo przewidzianej!... I pani, matka, kobieta, dotąd szanowana, nie powstrzymała pani syna! Stała się pani jego wspólniczką?
Zwrócił się potem do Lucjana:
— Raz jeszcze pytam pana, gdzie jest panna Helena Tordier?...
— Nie wiem, czy kuzynka opuściła dom matki.
— Nie namawiał jej pan ani słowami, ani piśmiennie?
— Nie, proszę pana.
— Zapewnia pan szczerze?
— Zapewniam.
— Kłamie pan, a oto dowód...
Mówiąc to, pokazał Lucjanowi list jego, pisany do Heleny, który zgubiła uciekając z domu.
Młody człowiek zgnębiony spuścił oczy.
Jednocześnie pani Gobert podniosła głowę, mówiąc: