Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/397

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tymczasem Joanna Bertinot stała przy oknie.
Młoda dziewczyna widziała, jak wychodziła matka z córką, i zauważyła twarz zmienioną i chód chwiejny Heleny.
— Co mógł napisać pan Lucjan, że doprowadził ją do tego stanu? — zapytała sama siebie. — Dowiem się jednak.
I zaczęła porządkować w swym pokoju.
U krawcowej Helena przymierzała dwie suknie: ślubną i wizytową.
Julia Tordier chciała, ażeby ten ślub — mający być tylko pozorem małżeństwa, co do następstw — odbył się tak wystawnie, żeby zazdrościli wszyscy sąsiedzi.
Dla siebie obstalowała także suknie, o jakich nigdy przed tym nawet nie pomyślała.
Od krawcowej poszły do modniarki, po tym do dwóch czy trzech wielkich magazynów i powróciły do domu, niosąc sporo pudełek w ręku: Helena szła za matką, jak ofiara, prowadzona przez kata na ścięcie.
Przy każdym kupnie, przy każdym obstalunku, serce jej ściskało się coraz bardziej.
Wszystko to jej przypominało rzeczywistość straszną, a tak bliską.
O godzinie wpół do dwunastej przyszedł Prosper.
Zasiedli do stołu o dwunastej.
Garbuska była szalenie wesołą, tak hałaśliwie wesołą, że jej humor nie mógł się wydać naturalnym.
Niekiedy też, mimo jej woli, uwydatnił się przymus, jaki sobie zadawała.
Było to właśnie wtedy, gdy myślała o ustąpieniu nieruchomości.
Piękny komiwojażer zrozumiał doskonale to wszystko, ale jakby tego nie spostrzegał wcale i śmiał się na całe gardło z wybryków Garbuski.