Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/379

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Przyjmuję z zastrzeżeniem... Szczęśliwy będę, jeżeli znajdę sposobność odsłużenia ci się czymkolwiek.
— Sposobność już jest — rzekł pan Mereille, śmiejąc się. — Oto godzina zamknięcia biura, wyjdźmy razem, a na bulwarze w kawiarni Pokoju zafundujesz mi kawy z absyntem.
— I owszem.
Zastępca naczelnika schował papiery do teki, skąd je wyjął, i wyszedł z dawnym dependentem, a obecnie zamożnym przemysłowcem.
Po opowiedzeniu sobie wspomnień koleżeńskich, przy kawie, Józef Włosko przypomniał sobie, że oznaczył spotkanie Prosperowi Rivet w restauracji Czterech Sierżantów.
Pożegnał się więc z przyjacielem i wsiadł do tramwaju. Na bulwarze Beausmorchais wysiadł.
Prosper wyprzedził go i siedział już w restauracji przy stole.
Po wzajemnym uściśnięciu dłoni Włosko zapytał:
— Czy jest co nowego?
— Tak... Już gotów.
— Kto? co?...
— Testament.
— Jaki testament?
— A no ten, którego ode mnie zażądała Julia Tordier, musiałem jej go napisać, ustanawiając ją ogólną spadkobierczynią wszystkiego, co mogę posiadać w chwili zgonu.
— Nie może być! — zawołał Włosko, udając zdziwienie.
Ale Prospera tym w pole nie wyprowadził.
— Nie udawajże zdziwionego! — odparł. — Tym mnie nie weźmiesz. Wytłumacz mi raczej, jakim sposobem umiesz tak przewidzieć przyszłość, ażeby się nigdy nie omylić, a szczególniej jakim sposobem tak trzymasz Julię Tordier, że możesz nią kręcić, jak pajacem.