Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wprost ku nam... No, ja odchodzę, panienko... Odwagi, panno Heleno, i dobrej nadziei!...
Młode dziewczęta ucałowały się serdecznie, po czym Joanna szybko podążyła do hotelu.
Helena szła za nią o kilka kroków.
Joanna, znalazłszy się w swoim mieszkanku, otworzyła pudełko z robótkami, wyjęła kłębek nowych nici bardzo cienkich, ale zarazem mocnych.
Nici obwinięte były o kawałek drzewa, a drzewo to nadawało kłębkowi pewien ciężar.
Młoda służąca odwinęła nici kilkanaście łokci i koniec ich zawiązała u okna.
Po drugiej stronie ulicy otworzyło się okno.
Helena ukazała się w nim.
Joanna natychmiast podniosła rękę i bardzo zręcznie rzuciła kłębek.
Ulica Anbry jest wąska.
Młoda służąca dobrze obliczyła rozpęd, nadany kłębkowi — wpadł on do pokoju Heleny.
W pół minuty córka Jakuba Tordier podniosła kłębek, odcięła nić i przymocowała u krawędzi okna, jak to uczyniła Joanna.
— Dobrze — wyrzekła Joanna dość głośno, ażeby ją Helena mogła usłyszeć — do wieczora...
Helena wychyliła się ażeby spojrzeć na nić, ciągnącą się przez ulicę.
Ale nawet z tego miejsca, gdzie się znajdowała, nie widać jej było.
Zupełnie uspokojona, młoda dziewczyna zamknęła też okno.
— Co chce uczynić Lucjan? — zapytała sama siebie — co chce przedsięwziąć?... A! gdybyś mnie mógł wyrwać z tego piekła!
Helena nie przestała nad tym myśleć, dopóki matka nie powróciła.