Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kto wie, czy nie poszłaby do przedstawiciela sprawiedliwości, ażeby powiedzieć:
— To ja zabiłam doktora Reyniera, ale miałam wspólnika, i tego wspólnika wydaję panu, to Józef Włosko.
Jakże by mógł się bronić wobec podobnego oskarżenia?
Jak mógłby wytłumaczyć wtedy to ustąpienie mu przedsiębiorstwa przy ulicy Verrerie, jak mógłby wytłumaczyć pochodzenie swego majątku, on, co w przeddzień zbrodni nie posiadał ani grosza i żył ledwie z nędznej pensyjki?
Dla wszystkich zatem to ustąpienie intratnego przedsiębiorstwa byłoby dowodem jego wspólnictwa.
Tymczasem skoro testament komiwojażera byłby zrobiony na rzecz Joanny Bertinot, Włosko mógłby zamknąć usta Garbusce i zmusić ją do milczenia, mówiąc:
— Wszystkie twe zbrodnie są mi znane! Postanowiłem naprawić jedną z nich i uczyniłem to, dyktując Prosperowi testament, który panią tak irytuje. Dzięki mnie, dziecko, które chciałaś niegdyś zabić, dziedziczy majątek przed twoją śmiercią... To sprawiedliwość!
A teraz — może by kto zauważył — dlaczego Józef Włosko snuł tak zawiłe projekty?
Czyż było prawdopodobne, ażeby przeżył Prospera, będąc również młodym, jak i on?
Tak, było to prawdopodobne, prawie pewne, jak przynajmniej sądził, nie wątpiąc bynajmniej, iż komiwojażer, skoro tylko będzie mógł wydawać bez rachunku, zużyje swe życie i zdrowie na najgorsze wybryki i nadużycia.
Zresztą, obiecywał sobie, że sam go będzie do tego popychał.
Co do Joanny Bertinot zupełnie był spokojny.
Zrobić z niej żonę lub kochankę, było dla niego igraszką, bagatelką.