Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rozwiązanie zbliżało się.
Za pięć czy sześć dni miałem zostać ojcem.
— Posłuchaj mnie — rzekła Julia. — Od czasu ostatniej bytności twojej, wiele myślałam... Ostatecznie przyszłam do tego przekonania, że mi nie dobrze żyć bez ciebie. Gdybym cię opuściła, nie mając cię już zobaczyć nigdy, czuję, że bym z tego umarła...
Krzyknąłem z radości.
Julia mówiła dalej:
— Skoro tylko przyjdę do siebie, razem pojedziemy. Potrzeba więc nam pieniędzy i liczę na ciebie, że mi ich przyniesiesz.
Otrzymałem jakby gwałtowny cios w samo serce, bo zrozumiałem, a jednak się nie oburzyłem.
— Pieniędzy... — wyjąkałem — nie mam ich... Gdzież chcesz, abym je znalazł?
— Wiesz dobrze!... — odparła cynicznie, zrzucając maskę.
— Ja wiedzieć mam?
— Tak... W zamku!... Hrabia jest bogaty... bardzo bogaty... Ma zawsze duże sumy w złocie i banknotach, w szufladach.
— Te pieniądze są jego, a nie nasze...
— Cóż to dowodzi?... To niesprawiedliwie jest, ohydnie niesprawiedliwie, bo on ma za wiele, a nam brak wszystkiego. Dla niego dziesięć tysięcy franków nie stanowi nic!... Dla nas byłoby to szczęściem... Dziesięć tysięcy franków wystarczyłoby nam, ażeby się dostać do Ameryki z naszym dzieckiem, a tam zrobimy majątek... mam to przeczucie... mam pewność! Idź i nie wracaj bez pieniędzy!...
Opuściłem Julię pod wpływem tych słów. Powiedziałem już panu, że trzymała mnie w swej szczególnej mocy. Nie usprawiedliwiam się tym, lecz tylko stwierdzam.
— Więc ukraść miałem, — ja dotąd niepokalanej uczci-