Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Może się pani pochwalić, że jest pani kobietą praktyczną — zawołał. — Nie cofa się, kochana pani, przed użyciem stanowczych środków... Doktór Reynier był także przeszkodą... usunęła go pani...
— Na szczęście pańskie, ponieważ jemu zawdzięczasz swój majątek.
— Pani! Dzięki pani zdobyłem moje szczęście. To też nie pragnę już niczego więcej.
— Doprawdy! Czy z tego mam wnosić, że odmawia pan w dalszym ciągu prowadzenia rozpoczętej ze mną roboty.
— Powstrzymaj się pani w mniemaniu, bo jak teraz nie wiem jeszcze, czego się pani po mnie spodziewa.
Julia Tordier powiodła dokoła wzrokiem podejrzliwym.
— A! — wyrzekł Włosko. — Może pani mówić bez obawy... W tej chwili jestem sam...
— Lucjan Gobert musi zniknąć — wyrzekła Garbuska cicho.
— Słowo zniknąć jest nieokreślone, mów pani wyraźnie, ażebym dobrze zrozumiał... Chce pani, ażeby Lucjan umarł.
— Tak.
— O! to sposób radykalny, dla dopięcia celu. Rzecz pewna, iż gdy kochanek zostanie pochowany, zakochana nie będzie dłużej pałała namiętnością, i rozpacz wkrótce złagodzi jej opór.
— To pan tak samo myśli, jak ja...
— Co do rezultatów, ale nie co do przyczyny! — przerwał dawny dependent. — Bo nie chcę się wcale w to mieszać!...
— — A jednak musi się pan w to wmieszać! — rzekła Julia Tordier przez zaciśnięte zęby.
— A któż mnie do tego zmusi, pani?
— Ja.