Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— O! pani! — zawołała Joanna, ze łzami w oczach i rękoma złożonymi — jest pani dobra i jak ja pani dziękuję! Jabym chciała nigdy się nie rozstawać za panną Heleną... byłabym tak szczęśliwą, gdybym mogła jej służyć zawsze... O! gdyby to było możliwe... Przepraszam bardzo panią Gevignot, która miałaby słuszność uważać mnie za niewdzięczną, ale gdyby mi pani ofiarowała służbę u siebie nawet bez żadnych zasług, błagałabym panią Gevignot, ażeby mi pozwoliła odejść stąd i podążyć za panną Heleną...
— O! upoważniłabym cię do tego z całego serca, Joanno, widząc, jak kochasz swoją młodą panią — odpowiedziała przełożona pensji — ale to zależy od pani Tordier, a nie ode mnie.
— Ta rzecz nie wydaje mi się wcale niemożliwą — rzekła Garbuska — ale muszę się jeszcze zastanowić przed powzięciem jakiegobądź postanowienia w tym względzie. Obiecuję ci jednak, moje dziecko, że się zastanowię nad tym bardzo poważnie... Bądź cierpliwą i w każdym razie pamiętaj, co zostało umówione. Przyjedź do Heleny.
— Dziękuję pani, raz jeszcze dziękuję z głębi serca! Czy pozwoli mi pani z nią się pożegnać.
— Pragnęłabym przeciwnie, ażebyś się z nią nie widziała wcale — odparła wdowa — chciałabym, ażeby nie doznała za wiele wstrząśnień w tej chwili, kiedy jest cierpiąca i osłabiona... Trzeba jej zaoszczędzić wzruszenia przykrego, jakiego by jej dostarczyła scena pożegnania między wami.
Przełożona pensji — wtrąciła się do rozmowy.
— Ponieważ pani Tordier tego pragnie — rzekła — musisz być posłuszną... Wróć do twej służby i każ rzeczy panny Heleny znieść Mariannie lub Franciszce...
Joanna ukryła w dłonie twarz, zalaną rzewnymi łzami, i wyszła, nie rzekłszy ani słowa, lecz ze ściśniętym sercem.