Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
IV.

Przy ulicy Ferronerie, niedaleko od hal miejskich wznosi się pięciorzędny hotel pod nazwą: „Hotel niewiniątek“; obcy tu wszelki komfort, ale ceny bardzo umiarkowane. Najczęściej zatrzymują się tu skromni komiwojażerowie.
Na parterze mieści się restauracja; lokal to ciemny, pokoje z sufitami niskimi, zakopconymi od dymu lamp i tytoniu.
O tej porze, kiedy doktór Reynier przestąpił próg domu Jakuba Tordier, jakiś młodzieniec dwudziestu ośmiu, blady, w wyszarzanym ubraniu usiadł w kącie sali restauracyjnej przy stole i jadł kawał chleba z serem, a popijał to skromne śniadanie bardzo cienkim winem
Głowę miał spuszczoną, w zadumie, która nie musiała być wesołą; nie zważał też na hałaśliwych gości restauracji, którzy snuli się po sali, rozmawiając, śmiejąc się wołając na służbę.
Jadł, a raczej pożerał chciwie, jak gdyby nie codzień miał sposobność zaspakajania apetytu.
Właśnie przechodził obok niego kelner.
— Eugeniuszu! — odezwał się podnosząc głowę, jeszcze chleba za dwa su!...
— Zaraz, panie Włosko, zaraz.
I garson podszedł do bufetu.
W chwili kiedy gość ów skromny, nazwany przez kelnera Włosko, zażądał jeszcze chleba, inny młodzieniec lat trzydziestu, siadał właśnie przy sąsiednim stoliku.
Usłyszawszy nazwisko Włosko, nowy przybysz obrócił się żywo, spojrzał na tego, którego tak nazywano i okazał wielkie zdziwienie.
— Jakto? to ty, mój dzielny Józefie! — zawołał zbliżając się doń z wyciągniętą dłonią.
Józef Włosko spojrzał na mówiącego, a poznawszy go, wydał radosny okrzyk