Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzo zdolnym i zna się doskonale! Skoro twierdzi, że wyzdrowiejesz, to musi być tego pewny. Ponieważ jesteś tak zestrachany, zapisał lekarstwo, ażeby cię uspokoić, ale to nawet zbyteczne. Jesteś po prostu chorym z przywidzenia i przy najmniejszej dolegliwości tobie się zaraz wydaje, że umrzesz...
— Umrzeć! — wyrzekł chory z goryczą — dla mnie byłoby to rzeczą obojętną... gdyby nie moja córka.
— Nie grajże przynajmniej komedii! — odparła garbuska tonem drwiącym. — Nikt na świecie nie boi się tak śmierci, jak ty!... Dlatego zawsze wszystko przedstawia ci się jak najgorzej... A ci doktorzy, te lekarstwa, to drogo kosztują... bo przecież ciągle płacę i płacę rachunki aptekarzowi.
— Ależ ja nic nie brałem... — wyjąkał lękliwie chory.
— No... no... dobrze... dobrze. Kto ciebie o to pyta... Lepiej byłoby, żebyś milczał.
— O! wyszeptał nieszczęśliwy, usiłując ręce podnieść ku niebu. — Bóg mi świadkiem, że gdyby nie Helena, pragnąłbym śmierci!
— A skończysz ty jęczyć! — zawołała garbata. — Wiesz, że ty mnie zabijasz tymi swymi ciągłymi jeremiadami... Tego już dosyć mam! Ładny interes!... Czy ty na co się przydasz na tym świecie?... wielkie nieszczęście nie byłoby, gdybyś umarł, ale ty nie umrzesz!... Ho! ho!... ty jeszcze niestety jesteś krzepki!
— Czuję, że tym razem umieram! — odpowiedział chory. — Z łóżka już mnie podniosą po to tylko, ażeby ułożyć do trumny. Wprzód jednak chciałbym się zobaczyć z Heleną... moją córką... Tego nie możesz mi odmówić...
— A jednak odmawiam...
— Dlaczego?
— Doktór zabronił.
— Ależ nie prawda, ty tylko nie chcesz.
— Powiadam ci, że zabronił — przerwała garbuska —