niejszych... Twoje przywiązanie wielce jest cenne... Czy mi przyrzekasz, że cała będziesz oddana mej przyjaciółce Helence?
Joanna uczuła się na wskroś wzruszona, łzy dławiły jej głos i zaledwie wyjąkała:
— O! tak, panienko... przyrzekam ci... przysięgam.
Marta zwróciła się ku Helenie i rzekła:
— Ja ci za nią ręczę!... Pokochaj ją... ona cię kochać będzie!
Helena drgnęła znowu.
Słowa Marty de Roncerny były te same, jakie przed chwilą szeptał je w duszy jakiś tajemniczy głos.
Czyż to było przeczucie?
Helena przystąpiła do Joanny i wyciągnęła do niej rękę.
— Kochaj mnie — wyrzekła — i ja cię kochać będę... Kochaj mnie, bo mnie tego tak potrzeba.
Joanna schwyciła rękę Heleny i przycisnęła ją do ust.
Przy tym dotknięciu obydwie dziewczyny doznały wstrząśnienia nader potężnego, ale zarazem bardzo miłego.
Spojrzenia ich spotkały się z sobą znowu i jakby się z sobą zlały.
— Ja już kocham panienkę — wyjąkała mała garbuska — kocham z całej duszy.
Helena ją pochwyciła w swe objęcia.
Obie uścisnęły się płacząc, po czym nagle jakaś mimowolna radość opromieniła ich twarze.
Hrabina, Marta i pani Gevignot, głęboko wzruszone, nie mogły się powstrzymać od łez.
Córka Jakuba Tordier zwróciła się do panny de Roncerny.