Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ma do nas żalu za naszą niesprawiedliwość względem niej... Lepiej będzie, gdy znajdzie się w innym domu, gdzie prędzej zapomni o tak okrutnie doświadczonej krzywdzie.
— Więc taka wola twoja, Joanno? — zapytała hrabina.
— Tak, pani. — Dla mnie, czuję to, niepodobieństwem byłoby pozostać tutaj, gdzie jeszcze wspomnienia są zanadto żywe... Ja bym tutaj umarła... O! tak, umarła!
— Skoro tak, niech się stanie według twojej woli — podchwyciła pani de Roncerny — ale przynajmniej pozwól, moje dziecko, ażebyśmy się tobą zajęli, ażebyśmy nad tobą czuwali!
— Przyrzekłem Joannie — rzekł hrabia — że ją umieszczę u pani Gévignot w Sain-Leger... u przełożonej na pensji, gdzie jest nasza córka... Zawiozę ją tam jutro, jadąc po Martę, która kilka dni przepędzi u nas... Wiesz dlaczego?
— Doskonale.
— Joanno! pozostajesz więc w willi, zapakujesz rzeczy a jutro z rana pojedziemy razem na pensję do Marty... Zgoda, moje dziecko?
— O! dziękuję państwu... dziękuję.
— O! nie dziękuj... bo nasza wina jest wielka... ale uczynimy dla ciebie w przyszłości wszystko, co będzie możliwe.
Rozmowę przerwało wejście lokaja, który oznajmił, że obiad podano na stół.
— Moje dziecko — odezwała się do niej hrabina — siądziesz do stołu wraz ze mną i panem de Roncerny, po czym wrócisz do swego pokoju, a jutro towarzyszyć mi będziesz do Saint-Leger.
Joanna spojrzała na hrabinę wzrokiem, pełnym wdzięczności.
— Dziękuję pani, dziękuję! — zawołała z uniesieniem. — Jaka pani dobra.