Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
III.

Julia Tordier otworzyła usta, jakby chciała przerwać.
Włosko nie dał jej na to czasu.
— Trochę cierpliwości, kochana pani — rzekł. — Powtarzam, że to nie potrwa długo.
— I ciągnął dalej:
— Mówiłem więc sobie: Czy — kiedy mi brak wszystkiego, co potrzebne, — czy wśród tych milionerów wyrzucających pieniądze za okno, nie znajdzie się kto, co by mi dał do rozporządzenia pięćdziesiąt tysięcy franków? Ja z pięćdziesięcio tysiącami franków poruszę świat cały, bo trzeba wiedzieć kochanej pani, że jestem obdarzony inteligencją nie pospolitą, sumieniem bardzo elastycznym, i przysiągłem sobie, że dojdę do celu wszelkimi sposoby.
Otóż pewnego dnia, przeniknięty myślą, że, jeśli dla, podniesienia świata, potrzeba było Archimedesowi dźwigni to mnie potrzeba kapitału. Dla spróbowania szczęścia, udałem się do pałacu jednego z milionerów, nie bez trudności zdołałem się z nim zobaczyć...
— I prosiłeś go pan o pięćdziesiąt tysięcy franków? — zawołała Garbuska, której ciekawość zaczęło podniecać to opowiadanie.
— Tak.
— A on panu odmówił?
— Jak najzupełniej.
— Musiało to się panu wydać naturalnym...
— To mnie oburzyło... ale powiedziałem sobie, żem się może źle zabrał do tego, i że innym razem będę może szczęśliwszym.
— I ponowiłeś pan próbę?
— Tak.
— Udało się panu?
— Wyrzucono mnie za drzwi.
— Wtedy już się pan zniechęciłeś?