Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tąd jeszcze stoję w sieni, co jest wysoce krępujące, gdy chodzi o sprawę wielkiej wagi... Zamiary moje są godziwe, proszę pani. Nie jestem ani złodziejem, ani mordercą...
To ostatnie słowo, jakkolwiek wyrzeczone tonem najniewinniejszym, przejęło dreszczem Garbuskę.
Były dependent ciągnął dalej:
— Sprawa, o której chcę mówić, dotyczy domu handlowego pani.
— Dawno dom handlowy Tordiera przeszedł na własność Troubleta i do mnie nie należy — odparła Garbuska.
— Tak, wiem o tym, że się pani go pozbyła przed dwoma laty na dobrych warunkach... Doskonały interes, w którym pani przy wielkim sprycie zebrała ładny majątek.
— Tak mówią — przerwała Garbuska. — Ale nikt go ze mną nie liczył. Ja jestem mniej bogatą, niż myślą...
— Te rzeczy mnie wcale nie obchodzą, droga pani — podchwycił Włosko. — Tu nie chodzi o dawny dom handlowy pani, ale o dotychczaswe przedsiębiorstwo, istniejące przy ulicy Verrerie.
Garbuska nie zataiła zdziwienna.
Teraz z nową podejrzliwością spojrzała na przybysza.
— Dom z ulicy Verrerie! — powtórzyła — ależ się pan myli...
— Bynajmniej, proszę pani... Skierował mnie do pani, pan Nicolet, pani plenipotent w przedsiębiorstwie wynajmu wózków ręcznych.
Usłyszawszy nazwisko Nicoleta, Julia Tordier musiała zaniechać podejrzeń.
Pomyślała, że coś ważnego mogło zajść w tym przedsiębiorstwie.
Ostatecznie postanowiła przybysza wpuścić do pokoju.
— Skoro pan przychodzi w imieniu pana Nicoleta — rzekła żywo — to co innego... Proszę wejść... Cóż się tam stało...