Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Po upływie pięciu minut najwyżej Garbuska podniosła głowę.
Następnie podniosła się, z rozdętymi nozdrzami, i z oczyma błyszczącymi, jakby rzucającymi wyzwanie przyszłości.
— Ha! zobaczymy! — rzekła.
I, powróciwszy do pokoju jadalnego, wzięła na nowo do ręki wezwanie, pozostawione na stole, i odczytała je wyraz po wyrazie.
Wezwanie opiewało na godzinę dwunastą po południu stawiennictwo u sędziego.
Spojrzenie Julii przeniosło się na zegar.
Wskazówki znaczyły godzinę jedenastą.
— Już czas — szepnęła.
Zjadłszy na prędce trochę chleba i mięsa, ubrała się i udała do sądu, zamknąwszy za sobą starannie drzwi mieszkania.
Już nie drżała i powtarzała tylko do siebie, idąc:
— Ha, zobaczymy!
Kiedy Garbuska weszła na korytarz, prowadzący do kancelarii sędziego śledczego, już się tam znajdowało około dwunastu osób, równie jak ona, wezwanych w sprawie z ulicy Sainte-Croix-de-la-Bretonnerie.
Pan Tiercelin — tak się nazywał sędzia śledczy prowadzący tę sprawę — przesłuchał już kilka świadków.
Inni czekali swojej kolei.
Woźny podszedł do Garbuski i zapytał, co ją tu sprowadza.
— Jestem tutaj wezwana — odpowiedziała z pewnym niepokojem w głosie, pokazując mu wezwanie.
Ten wziął papier, spojrzał nań i rzekł:
— Już panią wołano... Ale pani nie było,.. Niech pani zaczeka.
Garbuska usiadła na ławeczce.
Obok niej, na prawo i na lewo, rozmawiano.