Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak, poznano, a zbrodnia ta martwi bardzo wszystkich, w tych stronach, bo wszyscy tu kochali i szanowali tę ofiarę.
— Któż jest tą ofiarą?
— Doktór Reynier.
Józef Włosko, słysząc to nazwisko, wstał nagle i, odszedłszy od stołu i regestru, zbliżył się do gromadki.
— Doktór Reynier — wyjąkał Castagnol, blady i drżący. — To niepodobna.
— A jednak to prawda... Podnieśliśmy go, ugodzonego nożem w piersi, o dwa kroki od bramy jego mieszkania, przy ulicy Sainte-Croix-de-la-Bretonneire.

XXII.

— Co, doktór! — zawołał Castagnol — doktór wyszedł wczoraj w nocy ode mnie.
— Od ciebie? — zapytał Lorin zdumiony.
— Tak.
— Jakto?
— O wpół do ósmej poszedłem po niego dla żony mej chorej... spodziewając się dziecka... O godzinie ósmej przyszedł do domu, gdzie mieszkamy, przy ulicy Deux-Ecus... Był u nas do godziny wpół do dwunastej i odszedł dopiero wtedy, gdy uratował moją biedną żonę, która byłaby umarła, gdyby nie on, z pewnością... A jego zamordowano!... O, gdybym miał tego zbója w swym ręku! Żywym by nie wyszedł z mej dłoni.
Castagnol, mówiąc to, zaciskał pięści, szczękał zębami.
— Więc od ciebie wychodził, kiedy go zabito? — spytał Lorin.
Józef Włosko, przeciskając się przez gromadkę ludzi, dostał się do mówiących.