Strona:PL De Montepin - Potworna matka.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciele bezkształtnym, podniosła córkę i zaniosła ją do pokoju, który zajmowała pensjonarka, podczas pobytu swego w Paryżu, położyła ją, a raczej rzuciła na łóżko i wyszła, zamykając drzwi na podwójny spust i zabierając klucz.

XXI.

Na dworze burza się uspokoiła.
Grzmoty już nie dawały się słyszeć, wiatr stał się mniej gwałtownym, ale deszcz ciągle padał, jak gdyby się otworzyły upusty niebieskie.
Wybiło wpół do trzeciej z rana.
Pomimo przerażającej pogody, hale miejskie już się budziły. Na wszystkich ulicach sąsiednich otwierały się drzwi magazynów, światło zapalało się w kamienicach i sklepach kupców win.
Tłum ruchliwy oficjalistów z hal miejskich i kupujących kierował się ku sklepom.
Wózki, napełnione artykułami spożywczymi, przybywały ze wszelkich kierunków, turkotały po ulicach, przywożąc wiktuały dla tego żarłoka, wiecznie zgłodniałego i nigdy nienasyconego, który się nazywa Paryżem.
Z jednego z pobliskich domów wyszło kilku posługaczy targowych.
Dwóch z nich podążyło w stronę ulicy Neuve-Saint-Merri.
Zaledwie jednak uszli dwanaście kroków, gdy zatrzymali się przed leżącym ciałem, które im zagradzało przejście.
— A to się spił, jak bela! Ładne łóżko sobie wybrał ten obywatel!