Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ze spadku, który ci może zapewnić przyśłość. Wiem zresztą, że gdybym ja był w potrzebie, zrobiłbyś to samo.
— Oddałbym wszystko, ażeby ci się tylko wywzajemnić.
— Idź teraz i zastaw zegarek, pożyczą ci przecież tyle pieniędzy, że na podróż wystarczy. Później jeżeli ci się fortuna uśmiechnie, to go wykupisz jeśli ja przedtem nie będę w stanie tego uczynić.
— Przyjmuję twoją ofiarę — rzekł Paweł, ściskając rękę przyjaciela — wierz mi, że nigdy nie zapomną tego, coś dla mnie uczynił.
— Ani słowa więcej o tem — przerwał Gaston. — Kiedy masz zamiar jechać?
— Dziś wieczorem; im wcześniej tem lepiel.
— Kiedyż spodziewasz się wrócić?
— Nie wiem; pobyt mój zależeć będzie od różnych okoliczności, ale z Joigny napiszę do ciebie.
— Liczę więc na pewno na list od ciebie, a teraz do widzenia. Życzę ci z całego serca powodzenia. — W tej chwili spojrzenie jego zatrzymało się na przeciwległem oknie.
— Idź już, mój kochany, pozwól mi korzystać z tej krótkiej może chwilki, którą mi mój piękny model łaskawie, choć bezwiednie, przeznacza.
— Czy znowu się zjawiła?
— Tak, przypatrz się jej.
— Jest ona rzeczywiście bardzo ładną — mówił Paweł — pojmuję więc twój zachwyt. Jak tylko