Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/487

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie Rene, ty nie zrobisz tego — zawołała Teresa. W imię tego uczucia tkliwości, jakie miałeś dawniej dla swojej mateczki, nie zrobisz tego zaklinam cię... Nie chcesz przecie mnie zabić.
— To raczej ty mnie zabijesz — odpowiedział młody człowiek, nie rozumiejąc wyrazów nieostrożnych Teresy, która mimo woli wydawała swój sekret.
Nie bacząc na to, ciągnęła dalej.
— Przysięgnij mi, że nic nie zrobisz, ażeby się zobaczyć z Różą.
Rene, którego łkania dusiły, wydał tylko jęk głuchy i wybiegł z pokoju.
— O moja matko, moja matko — szeptała Teresa w przystępie szalonego bólu — iluż rozpaczy jesteś przyczyną.
— Cios już zadany — odparta pani Daumont, zachowująca pomimo wszystkiego krew zimną. — Ocalenie nasze teraz znajduje się na dobrej drodze.

∗             ∗

Hrabina Kouravieff, otrzymawszy w zamkniętej kopercie bilet wizytowy, udała się w tejże chwili do sąsiedniego pokoju.
Tu znalazła się naprzeciw Róży, a raczej Pauliny Dauberive, która ją oczekiwała.
Róża wydawała się spokojną. Zapominając o, wszystkich bólach własnych, myślała tylko o ojcu swym, który tyle wycierpiał i o matce, którą nale-