Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/436

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I Jarry przyłożył chustkę do oczu, udając, że płacze.
— No, no, nie masz pan czego jeszcze rozpaczać, pojutrze być może przyniosę panu wiadomości bardziej pomyślne.
— Więc o tej samej godzinie?
— Tak jest, niezawodnie, ale czy tylko mogę być pewnym, iż pan przyjdzie?
— Oto zapewnienie — rzekł ex-galernik wręczając część przyobiecanej sumy. — Resztę wręczę panu pojutrze.
Dla człowieka płacącego z góry za drobnostkę, za przerzucenie kilkunastu kartek w archiwum biura dobroczynności publicznej, popracować trochę, było warto, zwłaszcza, iż praca owa jeszcze pewną okrągłą sumkę przynieść miała. To też po upływie dwóch dni. pierwszym do kawiarni przybył funkcjonarjusz biura.
— Powiedziałem zawołał, widząc przybliżającego się ex-galernika — że przyniosę panu wieści pocieszajęce. Znaleźliśmy to, co pan szukał... A nawet przed kilku dniami córka pańska przychodziła jeszcze odwiedzić jedną z sióstr miłosierdzia...
— Panie, pan nie wiesz, jakim balsamem to dla mojego serca. Bądź pewien, iż wdzięczność moja... Ale jakie fakta ma mi pan do zakomunikowania?
— Córeczka pana — zaczął urzędnik, usadowiwszy się wygodnie i popijając kawę — znalazła się w naszych zabudowaniach z d. 16-go na 17-ty listopa-