Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/430

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gastona Dauberive zadusiłabym własnemi rękami.
Macocha Teresy przez noc całą nie zmrużyła oczu, usiłując wyszukać środek zniweczenia projektu Renego. Wykradzenie Gastona z domu obłąkanych doktora Sardat, przyczyniało już jej męczarni niemało, lecz nie spodziewała się, by oprócz tej ucieczki wydarzyły się jeszcze jakieś inne komplikacje.
Obecnie już nie szło o zniknięcie rzeźbiarza, który przepadł potem jak kamień w wodę, ale o żywą miłość Renego i Róży. Z tej to właśnie miłości wypaść miał piorun katastrofy.
Cóż więc czynić?
Uprzedzić Teresę?
Ależ czyż nie byłoby to jednem z szaleństw najbardziej nie do darowania?
Teresa, gdy odnajdzie swoje dziecko,i to tak blisko przy sobie, okryje je pocałunkami i nie będzie miała dosyć siły, żeby się nie zdradzić.
Wypada sprobować czegoś innego — jednej z trucizn, znajdujących się w gabinecie pane de Lorbac. Oh pani Daumont znała je dobrze, ciekawość jej potrafiła aż tam dotrzeć... Dziwna rzecz jednak, gdy powtórnie myśl usunięcia Róży przyszła jej do głowy, macocha, która chwilę przedtem wołała, iż zadusi ją własnemi rąkami, zadrżała..
I myśli jej pobiegły w innym kierunku.
To już tak dawno, proboszcz z Sucy już nie żyje, jeden ze świadków także, pozostaje tylko Weronika, która prawdopodnie jest depozytarjuszką aktu urodzenia Paulinki... A gdyby ją przekupić, lnb też