Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bezprzytomnie, i że wypada czemprędzej wezwać lekarza.
— Czekaliśmy z tem jednak na panią. Wybór tutaj jest ważną rzeczą, potrzebny człowiek pewny...
— Co pan przezto rozumiesz?
— Czyż pani zapomniała o swojem postanowieniu względem Gastona Dauberive?
Twarz pani Daumont przybrała wyraz nienawiści.
— Oh nie zapomniałam o nim! Ale czy to będzie możliwe?...
— Jest konieczne, to gorzej. Nadto ten sam lekarz, który ma uratować córkę pani, musi nas uwolnić od tego przeklętego rzeźbiarza...
Roberta ostatnie słowa zaniepokoiły nie na żarty.
— Jakto uwolnić? — zapytał z energją większą, niż się u niego można było spodziewać.
— Niech cię o to głowa nie boli — odrzekła pani Eugenja. — Nie zajmuj się już znpełnie tem, co ja z panem Tauretem ułożę... Zresztą nie masz się czego obawiać. Usunięcie Gastona Dauberive odbędzie się z taką zręcznością, że nie narazi nikogo.
Robert schylił tylko głowę i umilkł, z kolei przemówił Touret:
— Szanowny panie Daumont, wkrótce pawinieneś otrzymać wizytę pana Gastona.