Strona:PL De Montepin - Macocha.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie różnią się bowiem niczem od zwykłych pasażerów. Nawet nie podejrzewając nikogo, obserwują machinalnie, instynktownie, z przyzwyczajenia do rzemiosła; zapisują sobie w pamięci rysy twarzy, gdyż obserwacje te mogą w danym razie być użyteczne. Siadając do pociągu w Saint-Denis, unikamy tych niebezpieczeństw i możemy mieć prawie pewność, że nikt nas nie zauważy.
— Więc — szeptała młoda dziewczyna, przejęta obawą — gdyby ci ajenci policyjni odkryli nasze schronienie — to mogliby mnie zabrać i odprowadzić do rodziców?...
— Niestety! droga moja, w tym względzie nie możemy się łudzić. Jesteś małoletnią, a prawo wymaga, by córka, dopóki nie ukończy lat dwadzieścia jeden, ulegała władzy rodziców. Musiałabyś znowu poddać się ich tyranji, a i ja byłbym odpowiedzialnym. Obwinionoby mnie o wykradzenie małoletniej i może uwięziono...
— Boże mój! co ty mówisz — szepnęła Teresa, ściskając ręce Gastona.
— Mówię ci prawdę, najczystszą prawdę; zrozumiesz więc teraz, jak starannie powinniśmy utrzymywać tajemnicę naszego schronienia.
— Och, rozumiem...
Otworzono drzwiczki kasy.
— Pójdę po bilet, bo za chwilę odjedziemy.
W pięć minut później wsiedli do pociągu, który ich uwiózł do Orry-!a-vile. Przejazd z Paryża do tej stacji trwa zaledwie