Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

drażniące aluzje, próbując uczynić rewelacje o klubach paryskich, brutalności gawęd męskich, rozrywkach bardziej jeszcze brutalnych, o szalonej grze, podczas której padały fortuny, niby zamki z kart, ekscentrycznych zakładach, zapisywanych w specjalnej księdze, interesującej, jako złota księga zboczeń ludzkich. Lecz daremne czyniła wysiłki, królowej nie dotykały te ukłócia, nie rozumiała ich lub nie chciała rozumieć.
Raz jeden tylko zdradziła się rankiem, w lasku Saint-Mandé, podczas przejażdżki konnej.
Tego dnia panował przykry chłód marcowy, marszcząc wodę jeziora i pędząc ją ku brzegom, sztywnym jeszcze i bezkwietnym. Ledwie jakiś pąk widniał na nagich krzakach wśród czerwonych jagód zimowych; konie szły obok siebie ścieżką pełną zeschłych gałęzi, które wydawały dźwięczny chrzęst nowych rzemieni w pustynnej ciszy lasku. Obydwie kobiety, doskonałe amazonki, jechały stępa, zatopione w spokojności przejściowej pory, kiedy to zbiera się ponowa w niebie pełnem wody i w ziemi, czarnej od ostatnich śniegów. Jednak Koleta podjęła rychło ulubiony temat, jak zwykle, gdy była sama z królową. Nie śmiała zaatakować króla wprost, lecz brała odwet na otoczeniu, na arystokratach z Grand Clubu, których znała dzięki Herbertowi oraz kronice paryskiej, nie szczędząc ich, zwłaszcza księcia Axela. Doprawdy nie zrozumiała, że gustowano w towarzystwie takiego człowieka, co spędza życie na grze i jedzeniu, przebywa Bóg wie z kim, a wieczorami siaduje na bulwarach obok pierwszej lepszej dziewczyny, pije z każdym do późna, jak dorożkarz, i jest za pan brat z podrzędnymi aktorami, I to ma być następca tronu!... Zapewne sprawia mu przy-