Niepokój Kolety i króla był istotnie wielki i przypominał zakłopotanie uczonego siedzącego na palmie, pod którą przeciągał się krokodyl. Wiedzieli przynajmniej, pewni dyskrecji i nieprzekupności personelu, że krokodyl nie dostanie się do środka. Lecz, jak stąd wyjść? Mniejsza zresztą o króla. Miał czas pokonać cierpliwość bestji. Ale Koleta! Królowa czekać będzie na nią, może przyłączy do podejrzeń starego Rosena, swoje własne. Gospodarz zakładu, którego Chrystjan zawezwał i wtajemniczył w całą sprawę, oświadczył po długim namyśle, że trzeba przebić mur w sąsiednim domu, jak w czasie rewolucji, poczem wymyślił prostszy sposób. Księżna przebierze się w strój piekarczyka, toaletę zaś zwinąwszy zabierze w niecce, umieszczonej na główne; następnie przebierze się u kasjerki zakładu, która mieszka w sąsiedztwie. Z początku Koleta nie chciała słyszeć o tej szpetnej maskaradzie w obecności króla! Nie było jednak rady i — pod grozą gorszej jeszcze katastrofy — świeżo uprasowany strój czternastoletniego urwisa przeistoczył księżnę de Rosen z domu Sauvadon w najładniejszego i najwdzięczniejszego z piekarczyków, jacy przebiegają ulice paryskie w godzinach świeżego wypieku. Lecz jakże daleko było tej mycce z białego płótna i dziecięcym trzewikom, w których pływała jej noga, tej kurtce o kieszeniach, dzwoniących miedziakami napiwków, do stroju bohaterskiego pazia, co w wysokich butach, ze sztyletem o rękojeści z perłowej macicy miał, — w ambitnych planach — towarzyszyć swemu Larze!... Książę, nie spodziewając się niczego, patrzył, jak go mijały dwa piekarczyki, z koszami na głowie, a smakowity zapach świeżego pieczywa wzbudzał w nim w sposób okrutny pierwsze kurcze głodu — biedak był naczczo! W gabine-
Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/88
Wygląd