Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ogarniające go ożywcze tchnienie, jakiem ogrodnicy, pielęgnujący rzadką roślinę, otaczają delikatne pędy, słabe pąki. Co się tyczy królowej, pochylonej nad jakimś haftem, to słuchała w rozkosznem zdziwieniu tej mowy, na którą od lat czekała beznadziejnie, słów, odpowiadających jej najtajniejszym myślom, wzywających je z ukrycia,.. Tak długo marzyła samotnie! Elizeusz oblekał w ciało tyle rzeczy, których nie zdołałaby wyrazić! Od pierwszego dnia czuła w obec niego to, co muzyk nieznany, artysta niesłyszany jeszcze czuje wobec cudownego wykonawcy jego dzieła. Najbardziej mgliste wyobrażenia o tej wielkiej idei królewskości przybierały kształt, ujawniając się wspaniale, a zarazem prosto, bowiem mogło je pojąć niemal dziecko, małe dziecko. A spoglądając na tego człowieka, o rysach wyrazistych, ożywionych wiarą i wymową, widziała, jak przeciwstawiała mu się wdzięczna, a miękka twarz i niezdecydowany jeszcze czuje wobec cudownego wykonawcy jego co?“ wszystkich zdetronizowanych władców, i szczebiot buduarów książęcych. I właśnie ten plebejusz, ten syn tkacza — którego historję znała — podejmował przerwaną tradycję, przechowywał relikwię, ogień święty, którego płomień widniał teraz na jego czole, wynikając z żaru wymowy. Ach, gdyby Chrystjan był taki, znajdowaliby się jeszcze na tronie, lub zniknęliby, przysypani jego gruzami... Rzecz szczególna! W tem natężeniu, któremu nie mogła się obronić, głos Elizeusza, jego twarz przypominały jej coś. Z jakichż to cieni pamięci wyłaniało się to genjalne czoło, te akcenty, dźwięczące w ukrytej głębi jej istoty, w tajnych załamach serca?
Teraz mistrz zapytuje ucznia, ale nie o to, co umie — niestety, nie umie nic, lub prawie nic — jeno badając, czego możnaby go nauczyć. „Tak, proszę