Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Leemaus odraza zwabiony rzadkością sekretarzyka arabskiego rzeźbionego i pozłacanego, o łukach i galeryjkach w miniaturze, jął rozglądać liczne szuflady, wpadające jedna w drugą, o ukrytych sprężynach, i wybite satyną pachnącą kwiatem pomarańczy i sandałem.
Wsunąwszy rękę do środka, usłyszał szelest.
— Tam są papiery... rzekł.
Gdy skończono inwentarz, a obaj antykwarjusze wyszli, stary książę pomyślał o tych zapomnianych papierach. Był to zwitek listów, związanych pomięta wstążką, przesiąkniętych dyskretną wonią szuflady. Spojrzawszy machinalnie, poznał pismo; było to duże, fantastyczne, nieprawidłowe pismo Chrystjana, który od kilku misięcy mówił z nim tylko o pieniądzach i terminowych zobowiązaniach. Zapewne listy króla do Herberta. Ale nie, „Koleto, droga moja duszko...“ Ruchem gwałtownym ściągnął wstążkę, rozrzucił na kanapie zwitek, jakieś trzydzieści liścików, zawierających godziny spotkań i podziękowania, cała korespondencja cudzołóstwa, smutna i banalna, zakończona usprawiedliwieniem z powodu chybionych rendez-vous, listami coraz to chłodniejszemi. We wszystkich była mowa o jakiejś nudnej osobistości, którą Chrystjan nazywał żartobliwie „niefortunnym dworakiem“; książę usiłował ochrzcić ją właściwem imieniem i natknął się na jednej z kart, o wiele swawolniejszych niż sentymentalnych, na swoją własną karykaturę, małą, spiczastą główkę na długich nóżkach. Poznał siebie, swe zmarszczki, ptasi nos i zmrużony wzrok, a pod spodem, aby nie było żadnej wątpliwości, widniał napis: Niefortunny dworak na czatach przy quai d’Orsay.
Gdy minęła pierwsza chwila zdumienia, zrozu-