Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i gdy polityka wymagała tego, odprawiał zrana wszystkie modły na cały dzień, nawet na dzień następny, aby „zyskać na czasie...“ jak mówił z całą powagą. Niepodzielny w swych sympatiach i nienawiści, żywił bezgraniczny zachwyt dla guwernera przez siebie poleconego. To też słysząc skrupuły i niepokoje królowej udał, że nie rozumie; a gdy zaczęła nalegać uniósł się, przemawiając twardo, jak do zwykłej penitentki, jednej z mieszczek dalmatyńskich.
Czyż nie wstydzi się mieszać takiej dziecinady do równie wzniosłej sprawy? Na co się skarży? Czyż uchybiono jej w czemkolwiek? Czy widział kto, aby dla względów kokieterji kobiety, co się uważa za nieodpartą, miano się pozbyć człowieka, którego sam Bóg postawił na ich drodze, aby triumfowała zasada rojalistyczna!... Najbardziej prawa kobieta poczuje się słabą wobec podobnych rozumowań. Zwyciężona kazuistyką mnicha, Fryderyka zadecydowała, że w istocie nie wolno jej odebrać synowi takiego sprzymierzeńca, sama zaś powinna być silna. Co ryzykowała? Wmówiła nawet w siebie, że była w błędzie odnośnie przywiązania Elizeusza i jego entuzjastycznej przyjaźni... Faktem zaś było, że kochał ją namiętnie. Miłość szczególna i głęboka, niejednokrotnie wypędzana, lecz powracająca zwolna krętemi drogi, aby wreszcie utrwalić się z despotyzmem zwycięstwa. Dotychczas Elizeusz Méraut uważał się za niezdolnego do tkliwych uczuć. Nieraz w okresie jego kazań rojalistowskich w Dzielnicy, jakaś kobieta z cyganerji, nie rozumiejąca nic z tych przemówień, upajała się muzyką jego głosu i fluidem, wynikającym z oczu: był to magnetyczny poryw Magdaleny ku apostołowi. On zaś skłaniał się z uśmiechem, biorąc co mu dawano, przesłaniając uprzejmością, słodką a lekką, tę