Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/233

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    nął na partję po śniadaniu. Lecz szczególna ironja, związana z losem wydziedziczonych monarchów chciała, aby właśnie przy zielonym suknie, gdzie z hukiem głuchym i złowrogim toczyły się kule, padła decyzja o dynastji Iliryjskiej.
    — I cóż?.. zapytał Chrystjan II, nachylając się dla strzelenia bili.
    — A więc, Najjaśniejszy Panie...
    Przeczekawszy, aż król skończy, a radca Bostkowicz ze czcią odnotuje, ciągnął dalej z pewnem zakłopotaniem:
    — ...Naród iliryjski jest, jak każdy naród. Lubi powodzenie, i silę, i lękam się, że fatalny wynik ostatnich przedsięwzięć...
    Król odwrócił się zaczerwieniony:
    — Pytałem pana o prawdę, drogi Méraut. Rzecz zbyteczna mówić komunały.
    — Najjaśniejszy Panie, trzeba się zrzec — rzekł brutalnie Gaskończyk.
    — Zrzec — czego? Nie posiadam nic... Piękny upominek dla mojego syna... Myślę, że wolałby nad tę mglistą obietnicę panowania, gdy dorośnie — nowy welocyped.
    Méraut przytoczył jako przykład królowę Galicji. Ona również abdykowała na rzecz syna, a jeśli don Leon zasiada obecnie na tronie, zawdzięcza to właśnie swej abdykacji.
    — Osiemnaście na dwanaście!.. rzekł Chrystjan nagle... Panie radco, pan nie markuje.
    Boskowicz skoczył, niby spłoszony zając, a król z wysiłkiem całego ciała kombinował wspaniałą „kwadrę“. Elizeusz patrzył nań i jego wiara rojalistowska przeżywała ciężką próbę w obliczu tego niesławnie zwyciężonego władcy, którego twarz nosiła jeszcze ślady niedawno przebytej żółtaczki. Klęska