Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mi palt. Tymczasem Chrystjan znikł. Była dopiero godzina dziewiąta. Powóz oczekiwał przed bramą.
— Avenue de Messine... rzekł cicho, zacisnąwszy zęby.
Przyszło to nagle. W ciągu całego obiadu ją tylko widział, nią oddychając pośród tych obnażonych ciał.
„Pani wyszła...“
Był to zimny prysznic na ogień. Pani wyszła. Nie można było wątpić, widząc zamęt w domu opanowanym przez służbę, której kolorowe wstążki oraz kamizelki pierzchnęły za przybyciem Chrystjana. Nagle wytrzeźwiony, zmierzył bezdenną przepaść, w którą omal że nie runął. Krzywoprzysięzca, zdrajca ojczyzny!.. Uczuł pod zgorączkowanemi palcami mały szkaplerzyk, szepcząc Zdrowaśki, podczas gdy powóz sunął w kierunku Saint-Mandé.
— Król! rzekł Elizeusz, na czatach przy oknie salonu, na widok zapalonych latarń, ukazujących się w dziedzińcu pałacowym. Król! Było to pierwsze słowo, jakie wypowiedział od obiadu. Jak gdyby w sposób czarodziejski języki rozwiązały się nagle. Nawet królowa, mimo pozornego spokoju i siły charakteru, nie mogła powstrzymać okrzyku radości. Uważała wszystko za stracone, Chrystjana za przeniewiercę wobec przyjaciół i bezpowrotnie przepadłego.
Rozległ się krótki i energiczny głos Chrystjana, wydającego rozkazy. Poczem udał się do swego pokoju, a po pięciu minutach wyszedł zupełnie ubrany do podróży, jak turysta na plaży w obrazach Watteleta. Ale pod dandysem widać było króla, autorytet i wielki gest, wyróżniające go w każdej okoliczności. Zbliżył się do królowej, szepcząc coś na usprawiedliwienie. Blada jeszcze ze wzruszenia Fry-