Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łów, umieszczając tę królewskość wszędzie na drzwiczkach powozów, na spinkach do mankietów. Wszystko to jest hipokryzją — z naszej strony, a grzecznością i litością ze strony tych, co nas otaczają...
Zatrzymał się bez tchu... Przeciągłe trele słowicze przerywały nocną ciszę. Ogromna ćma, opaliwszy sobie skrzydła, miotała się rozpaczliwie. Słychać było stłumione łkanie królowej, która umiała sławić czoło wybuchom gniewu i gwałtowności, lecz czuła się bezbronna wobec szyderstwa, podchodzącego jej szczerą naturę. Widząc Fryderykę słabą, Chrystjan zdecydował, że jest zwyciężona; i by ją dobić, dodał ostatni rys do groteskowego obrazu monarchji, jaki nakreślił. Jakże żałośnie wyglądali ci wszyscy królowie in parlibus, figuranci tronu, udrapowani w szmaty protagonistów, deklamując wciąż wobec pustych krzeseł, nie dających ani centyma dochodu. Czyż nie lepiej pędzić żywot cichy, pospolity?.. „Powiadam ci, moja droga, królowie z operetki. I właśnie aby się uwolnić od tej śmiesznej sytuacji, aby zabezpieczyć nam wszystkim spokojną i godną egzystencję, postanowiłem podpisać ten oto papier...“
I nagle, zdradzając wychowańca jezuitów, dodał:
— Zresztą, ten podpis to zabawka... Zwracają nam dobra, i ostatecznie nie uważam się wcale za związanego... Kto wie? Może te miljony pozwolą nam odzyskać tron.
Królowa podniosła gwałtownie głowę, i spojrzała nań badawczo wzruszywszy ramionami:
— Nie udawaj bardziej nędznego, niż jesteś w rzeczywistości... Wiesz dobrze, że z chwilą podpisania... Ale nie! Prawdą jest, że ci brak sił, że opuszczasz placówkę królewską w chwili najniebezpieczniejszej, gdy nowe społeczeństwo, co nie chce