Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/170

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została przepisana.

    — Ale ukrywszy się w głębi leży...
    Krótko mówiąc, umówili się na dzień następny, a Tom akurat miał dokądś wyjść. Jaka rozkoszna eskapada! Ona, na przodzie loży, w toalecie kunsztownie dyskretnej, pełna dziecięcej radości na widok tej cudzoziemskiej tancerki, co miała swoją chwilę sławy w Paryżu.
    — Jak ja się bawię!... Jak się bawię!... mówiła Sefora.
    A król, nieruchomo siedząc za nią i trzymając pudło cukrów na kolanach, doznawał niewysłowienie słodkiej rozkoszy od dotyku tego nagiego pod koronką ramienia, i na widok zwracającej się ku niemu twarzy. Chciał odprowadzić ją na dworzec Saint-Lazare, gdyż wyjeżdżała na wieś; w powozie ogarnięty uniesieniem, przyciągnął ją oburącz ku sobie.
    — Oh, rzekła ze smutkiem, zepsuje mi Wasza Królewska Mość całą przyjemność.
    Wielka poczekalnia pierwszej klasy była pusta, źle oświetlona. Siedli oboje na ławce, Sefora drżąc tuliła się w obszernem futrze Chrystjana. Tu nie obawiała się już niczego, rozmawiała swobodnie z królem; od czasu do czasu przechodził jakiś funkcjonarjusz kolejowy, kołysząc latarnią, albo wracała po teatrze gromada aktorów mieszkających na przedmieściu. Wśród nich jakaś para tajemnicza objąwszy się, szła z boku.
    — Jacy szczęśliwi... Żadnych więzów, ani obowiązków... Iść za popędem serca... Wszystko inne to ułuda...
    Ach, znała to niestety! I nagle, w zapale, opowiedziała mu z wzruszającą szczerością swoją smutną egzystencję, zasadzki i pokusy ulic paryskich dla dziewczyny, cierpiącej niedostatek wskutek skąpstwa