Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bezika chińskiego, najdurniejszą w świecie grę, która nie męczy umysłu i pozwala najbardziej niezręcznemu graczowi przegrać zgoła bez wysiłku olbrzymie sumy.
— To Levis jest żonaty? — zapytał niedbale Chrystjan, przecinając karty. Tamten popatrzył nań martwym wzrokiem.
— Nie wiedzieliście?
— Nie... Cóż to za kobieta?
— Sefora Leemans... znakomitość...
Król zadrżał na dźwięk tego imienia:
— Czy jest Żydówką?
— Prawdopodobnie.
Przez chwilę panowało milczenie. Widocznie silne musiało być wrażenie, uczynione przez Seforę, jej owalną i matową twarz odaliski, błyszczące źrenice, gładkie włosy uwodzicielskie, skoro zwyciężało przesądy i trwało w mózgu Słowianina i katolika, od dziecka osaczonym przez szatańskie rozboje i wykroczenia żydów — cyganów z jego kraju. Pytał dalej. Na nieszczęście książę przegrywał, i pochłonięty grą, mruczał w swą długą i żółtą brodę:
— Ależ ja brnę... Brnę...
Niepodobna było wydobyć zeń coś więcej.
— No!... Otóż i Wattelet... Chodź tu, Wattelet... — zwrócił się król do wysokiego mężczyzny, który właśnie wszedł, żywo i hałaśliwie, niby wesoły psiak.
Wattelet, malarz Grand — Clubu i high-life’u, o twarzy dość pięknej zdaleka, lecz rysach zmęczonych, naznaczonych hulaszczem życiem, był typem nowoczesnego artysty, zgoła niepodobnym do płomiennej tradycji z roku trzydziestego. Poprawnie ubrany i uczesany, bywalec salonów i kulis, zachował z mistrza palety jedynie tylko smukłą sylwetkę nie-