Strona:PL Daudet - Spowiedź królowej.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

propaganda republikańska przeniknęła w nieznacznym stopniu, budziła wzruszenie wymowa królewska, głoszona z ambony w wielu wioskach, rozpowszechniana przez kwestarzy franciszkańskich, którzy uchyliwszy sakwy na progu domostw, dawali wzamian za masło i jaja drukowany zwitek papieru. Niebawem pojawiły się adresy hołdownicze, pokrywane podpisami i krzyżami, wzruszającemu w swej nieoświeconej dobrej woli; organizowano pielgrzymki.
Do skromnego domu w Saint-Mandé przybywali rybacy, tragarze z Raguzy, których czarny płaszcz okrywał bogaty strój muzułmański, chłopi niemal zupełnie barbarzyńcy, wszyscy obuci w opanki z baraniej skóry, przymocowane do nóg słomianemi powrósłami. Wysiadali grupami z tramwaju, w którym szkarłatne końce dalmatyk, frondzie szarfy i metalowe guzy kamizelek odcinały się jaskrawo od jednostajnej szarości odzienia paryskiego, pewnym krokiem przechodzili przez dziedziniec, poczem zatrzymawszy się w przedsionku porozumiewali się pocichu, wzruszeni i onieśmieleni. Méraut, obecny przy tych wszystkich prezentacjach, czuł się do głębi wstrząśnięty. Odżywała legenda dziecięctwa w entuzjazmie tych przybyszów zdaleka, i cisnęły się wspomnienia podróży mieszczan z Rey do Frohsdorfu, prywacje i przygotowania przedwyjezdne, niewyznane niepowodzenia powrotu, a zarazem sprawiała cierpienie obojętność i udręka Chrystjana, który po skończonej wizycie wydawał westchnienia ulgi. Króla wyprowadzały z równowagi te pielgrzymki, przeszkadzając przyjemnościom i nawykom, skazując na długie pozostawanie w Saint-Mande. Jednak przez wzgląd na królowę odpowiadał jakiemś banalnem zdaniem na przerywane łzami zapewnienia tych wszystkich biedaków, aby potem powetować sobie tę nudę jakąś fa-