Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z racyi jego akcentu alzackiego. Wszystkiemu, co jej syn mówi, matka wierzy. Dla niej wystarcza tylko spojrzeć na niego, ażeby uwierzyć. Tak rozmawiając, weszli do dolnej izby.
Rozbudzone dzieci przybiegły boso, w koszulkach, uściskać brata. Chcą mu dać jeść, ale on nie głodny. Tylko pragnienie ma straszne, pije wciąż wodę, pomimo tego wszystkiego piwa i wina białego, które wypił przez ranek w karczmie.
Ktoś idzie przez podwórze; to kowal wraca.
— Chrystyanie, ojciec twój idzie, schowaj się jak najprędzej; chcę go wpierw uprzedzić, wytłumaczyć... — i popycha syna za piec kaflowy, a sam a bierze się znów do szycia drżącemi rękami.
Na nieszczęście czapka żuawa pozostała na stole i zaraz w padła w oczy starem u Lory. Widząc bladość matki, jej zakłopotanie, zrozumiał wszystko.
— Chrystyan jest tutaj! — krzyknął okropnym głosem, zdejmując szablę ze ściany prawie nieprzytomny i rzucił się do pieca, za którym żuaw stał blady, zupełnie wytrzeźwiony, i opierał się o ścianę z obawy, żeby nie upaść.
Matka w pada pomiędzy nich.
— Lory, Lory! nie zabijaj go... to ja mu napisałam, żeby wracał, że ty potrzebujesz go w kuźni...
Zawiesza się u rąk męża, czołga się, szlocha...
W ciemnym sypialnym pokoju dzieci krzyczą, przestraszone głosami, pełnymi gniewu i łez, tak zmienionymi, że same nie mogą ich poznać... — Kowal zatrzymał się i spojrzawszy na żonę, powiedział:
— A! to ty kazałaś mu wrócić... A więc dobrze, niech idzie spać. Jutro zobaczę, co powinienem zrobić.