Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niewysoki, szczupły, przezroczyście niemal blady pod śniadością południowca, z aureolą artystycznych włosów nad czołem, o głębokich ciemnych oczach — »magnetycznych« oczach, jakby powiedziano w roku 1830 — był Daudet wśród autorów francuskich współczesnych jakby zabłąkanym przypadkowo z dobrych romantycznych czasów rówieśnikiem Musseta i George Sand. Wiał od niego jakiś urok cyganeryi à la Murger, grały w jego wierszach o »wisienkach«, o »trzewiczkach« jakieś zapóźnione echo łatwych, świeżych, rzewnych piosnek, którym tak dobrze wtórował ongi brzęk gitary. I ten debiut literacki trubadura z Prowancyi w Paryżu, o którym sam opowiada z rzewnym humorem, był również jakiś inny od dzisiejszych debiutów — jakiś bardziej poetyczny, lekkomyślny i naiwny. »Od kolebki biegła za mną czarodziejska baśń tęczowa«, mógł powiedzieć o sobie. Inni mówili o nim, że był pełen »kobiecego wdzięku«, że był tkliwy, rzewny i subtelny. I ponieważ każdemu autorowi po za mniej lub więcej wyczerpującą charakterystyką francuski zmysł klasyczny dodaje jakiś epitet, jakieś słowo, odpowiadające jego rysowi najistotniejszemu, miał i Daudet takie swoje słowo. C’est une seduction universelle, mówi o literackiej działalności Daudeta Juliusz Lemaitre. C’est un grand charmeur, powiada jego biograf Felicyan Champsau. Nawet egoistyczne i niespokojne pióro Goncourta w Journalu znajduje ton miękki, pieszczotliwy, kiedy kreśli jakiś rys czy szczegół z życia Daudeta. Goncourt tak mówić umiał tylko o kobietach. Nawet Zola, któremu słusznie przysługują w literaturze francuskiej epitety »ciężki i potężny« (lourd et puissant), mówiąc o Daudecie w swych Ronianciers naturalistes, staje się prawie figlarnym i miewa tkliwe przelotne uśmie-