Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Natychmiast jeden z oficerów rzucał się jak cień jaki w tej mgle czerwonej i bohaterski znak, po wrócony do życia, powiewał znowu nad walczącymi. Dwadzieścia dwa razy upadł już dzisiaj... Dwadzieścia dwa razy jego drzewce ciepłe jeszcze było wyrywane z ręki umierającego i wznoszone znów w górę, a kiedy o zachodzie słońca ci, co pozostali z pułku, zaledwie garstka mała, schodzili z pola walki, sztandar był już tylko strzępem w ręku sierżanta Hornusa, dwudziestego trzeciego chorążego w tym dniu.

II.

Sierżant Hornus był to sobie stary prostak, umiejący zaledwie podpisać swoje nazwisko, który dwadzieścia lat stracił na wysłużenie galonów podoficerskich. Wszystkie nędze żywota podrzutka, wszystkie nikczemności życia koszarowego widać było na tem czole niskiem, wypukłem, w tych plecach zgarbionych od noszenia tornistra, w tej minie niepewnej siebie żołnierza w szeregu. W dodatku trochę się jąkał, ale do noszenia sztandaru nie potrzeba dobrej wymowy. Wieczorem po bitwie pułkownik powiedział do niego:
— Masz sztandar, mój zuchu, pamiętaj, strzeż go.
I na jego płaszczu wojskowym, który już przeszedł przez ogień i wodę, markietanka przyszyła natychmiast złoty pasek podporucznika.
Była to jedyna duma w jego życiu, pełnem upokorzeń. Wyprostowała się odrazu postawa wojaka. Biedna ta istota, przyzwyczajona do garbienia się, do chodzenia z oczami spuszczonemi ku ziemi, teraz miała zawsze