Strona:PL Daudet - Nowele z czasów oblężenia Paryża.pdf/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

między gałęziami. Byłem bardzo zmęczony. Położyłem się w ubraniu na pościeli, nie gasząc lampy, jak to się robi podczas burzy. Nagle słyszę natarczywe stukanie do drzwi. Żona moja, cała drżąca, poszła otworzyć. Myśleliśmy, że ujrzymy jeszcze powstańców. Omyliliśmy się. Byli to marynarze: komendant, kilku chorążych, lekarz.
— Wstawajcie... zgotujcie nam kawy — powiedzieli do nas.
Wstałem i zrobiłem, co kazali. Na cmentarzu słychać było jakiś głuchy szmer, jakiś ruch przytłumiony, jakby wszyscy umarli wstali na sąd ostateczny.
Było tam pełno żołnierzy z marynarki. Postawiono mnie na czele oddziału i poszliśmy szperać od grobu do grobu. Od czasu do czasu żołnierze, ujrzawszy gdzieś poruszanie się liści, celowali i strzelali w ten krzak, lub ogrodzenie. Gdzieniegdzie znajdowano któregoś nieszczęśliwca, schowanego w jakimś zakątku kaplicy. Rozprawa była zwykle bardzo krótka.
A oto jaki był koniec owej artyleryi.
Znalazłem wszystkich mężczyzn i kobiety, zwalonych w jednę kupę przed moją budką, a stary z orderami leżał na samym wierzchu. Nie był to wesoły widok w ten zimowy, wczesny poranek. Brrr! Ale co mię najbardziej wzruszyło, to widok długiej linii gwardyi narodowej, którą teraz przyprowadzono z więzienia Roquette, gdzie noc spędziła. Szła ona poważnie główną aleją, jakby jakiś orszak pogrzebowy. Nie słychać było od nich ani jednego wyrazu skargi! Ci biedni byli już tak zgnębieni, tak zmordowani i znajdowali się pomiędzy nimi tacy, którzy spali, idąc; nawet idąc na śmierć, nie mogli się rozbudzić. Przeprowadzono ich w głąb cmentarza i rozpoczęła się kanonada. Było ich stu czterdziestu siedmiu! Możecie wyo-